Dzisiaj kolejny wpis z serii tych niedługich. A to dlatego, że wszystko już praktycznie zostało napisane w zeszłym roku w Poradniku Początkującego Motocyklisty. Dziś co prawda nic odkrywczego nie będzie, jednak z drugiej strony temat jest na tyle ważny, że musi się znaleźć w Dekalogu Motocyklisty. Stare polskie przysłowie mówi: „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”. Można je przetłumaczyć jeden do jednego, jak zadbasz o maszynę tak pojeździsz.
Czujesz to delikatne szarpanie kierownica w czasie jazdy? To nic takiego, da się jechać. A ta malutka strużka oleju spod pokrywy silnika? Zrobi się później teraz trzeba jechać. Wilgotne golenie amortyzatorów? Zanim padną to długo jeszcze. Opony prawie łyse i sprzed 10 lat? Ale na suchym i jak się rozgrzeją to jeszcze trzymają.
Drobne usterki i niedomagania naszego motocykla to przecież nie powód do zmartwień. No bo czyż przeszkadzają w jeździe? A za oknem pogoda taka, że aż żal nie wsiąść na motocykl. Zwłaszcza, że koledzy jadą na wycieczkę.
Do czasu. Do czasu gdy okaże się, że pod motocyklem znajdziemy wielką plamę, łożysko główki ramy się zatrze a łańcuch spadnie i zablokuje koło. Wtedy nagle okaże się, że po zakręcie kierownica już nie wróci do stanu neutralnego, silnik się zatrze, albo będziemy mieli pięknego szlifa. I pół biedy jeśli stanie się to pod blokiem albo gdzieś w okolicy. A co jeśli awaria nas dopadnie kilkaset kilometrów od domu, albo na autostradzie? Wtedy dopiero pojawią się koszty. Laweta, obcy mechanik, remont maszyny.
Nawet jeśli nie będzie tak dramatycznie jak przed chwilą napisałem, to o ile sami nie zajmujemy się naprawami to może się okazać, że nasz mechanik w szczycie sezonu pierwszy wolny termin będzie miał za miesiąc, potem drugi miesiąc naprawiania i nagle okazuje się, że połowa sezonu w plecy. A wszystko to przez własną głupotę, zaniedbanie, lekceważenie i tradycyjny polski tumisiwisizm pod szyldem narodowego motta: Jakoś to będzie!.
A prawda jest taka, że gdybyśmy dbali o swój sprzęt na bieżąco i nie ignorowali drobnych usterek to koszty naprawy były dużo niższe a i czas na ich naprawę dużo krótszy. Zwykłe regularne sprawdzanie ciśnienia w kołach uchroni nas zarówno przed wypadkiem, ale i przed wcześniejszą wymianą ogumienia. Jazda ze zbyt niskim ciśnieniem powoduje przecież szybsze zużycie opon. Itd. itd. itd.
Motocykl, jak każdy pojazd mechaniczny jest zestawem naczyń połączonych. Usterka jednego elementu będzie miała wpływ na pozostałe elementy. Może się więc okazać, że prosta awaria jednego elementu ignorowana bardzo długo spowoduje konieczność naprawy kilku innych. I znowu czas i pieniądze, bo nie chciało nam się, nie mieliśmy czasu, nie zauważyliśmy wcześniej.
Naprawdę nie trzeba być mechanikiem ani znać się na mechanice aby móc stwierdzić pewne rzeczy. Co trzeba sprawdzać regularnie opisałem tutaj, w Poradniku Początkującego Motocyklisty.
Sprawdzenie tych elementów zajmuje maksymalnie 5 min. Czy tak ciężko raz w tygodniu wygospodarować 5 minut na sprawdzenie kilku rzeczy mających wpływ na nasze bezpieczeństwo?
A co z pozostałymi rzeczami których nie możemy sami sprawdzić? Jedziemy do serwisu. Jeżeli nie wiemy jak samemu przygotować i przeglądnąć motocykl przed sezonem zwieźmy go do serwisu. Pamiętajmy o regularnej wymianie płynów eksploatacyjnych, sprawdzajmy stan układu hamulcowego. Jeżeli czujemy, że w naszej maszynie pojawiły się zachowania których wcześniej nie było, takie jak dziwne dźwięki, wibracje, wężykowanie, plamy pod silnikiem, nie zwlekajmy, jedźmy od razu do serwisu. Prawie na pewno nie naprawią nam tego od ręki, ale powiedzą co to może być i jak bardzo trzeba się tym przejmować.
Poświęcenie odrobiny regularnej uwagi naszej maszynie, pozwoli nam cieszyć się jazdą przez cały sezon bez wyrzeczeń. Nie ma dla motocyklisty chyba smutniejszej rzeczy niż powiedzenie w dniu wyjazdu kolegom i koleżankom, że jednak nie możemy pojechać bo nasz motocykl zawiódł. Tyle, że to nie motocykl zawiódł tylko my. Właściciele, którzy nie zdążyli na czas zadbać o swój jednoślad.
LwG
Grzegorz Urso Branco Fita