BIESZCZADZKI ROAD AND ROLL
„…W życiu piękne są tylko chwile…”
Takie piękne chwile mieliśmy okazję przeżyć w ostatni weekend. Co prawda nie planowaliśmy już nigdzie dalej jechać w tym sezonie. Przecież nie tak dawno pojechaliśmy na MotoWrzesień. Jednak Grzegorz, absolwent naszego kursu oraz uczestnik dwóch poprzednich wyjazdów, nie dał za wygraną. Skoro jest pogoda to trzeba jechać. I tym sposobem w trzy dni zrobiliśmy ok 750 km. Podziwialiśmy widoki i pokonywaliśmy kolejne zakręty bieszczadzkich szos.
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w Was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem Cię trącą już jesteś ich bratem
Anioły są wiecznie ulotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Nas też czasami nosi
Po ich anielskich śladach
One nam przyzwalają
I skrzydłem wskazują drogę
I wtedy w nas się zapala
Wieczny bieszczadzki ogień.

Cały wyjazd przygotował i zorganizował Grzegorz. To on wynalazł tą wspaniałą imprezę i zaproponował nam wyjazd. Skoro kursant sam, z siebie proponuje ciekawą aktywność to czemu mielibyśmy odmówić? Impreza: https://www.facebook.com/events/3090271434404791 polegała na tym, że uczestnicy mają zaliczyć punkty z listy przygotowanej przez organizatora. Punkty zostały tak dobrane, że trasa wiodła przez najbardziej urokliwe miejsca i najbardziej kręte drogi. Ale zacznijmy od początku.
Chęć wyjazdu zgłosiły 4 osoby, oprócz Grzegorz organizatora, Magda, Jakub i Grzegorz nasz instruktor. Postanowiliśmy wybrać się na cały weekend, żeby nie wyjeżdżać z Krakowa w środku nocy, ani nie wracać zmęczonym późno w noc. Wyjazd w piątek po pracy. Wyjazd z przygodami, bo do samego końca z różnych przyczyn plan się zmieniał. Ostatecznie jednak, udało się w komplecie ruszyć z Wieliczki. Na miejsce dotarliśmy już długo po zmroku, jednak jazda w nocy i momentami we mgle to też atrakcja i rzecz którą można przećwiczyć. Połowa ekipy zajechała na miejsce, druga połowa dotarła chwilę później po tym jak odwiedzili sąsiada ośrodka. W nocy wszystkie zakręty wyglądają podobnie.
Cała sobota minęła nam na leniwym pokonywaniu pięknych, malowniczych i krętych dróg Bieszczadów. Odkrywaliśmy kolejne interesujące miejsca z listy, niektóre pomijaliśmy (co prawda nie celowo, ale jednak 🙂 ) Naprawdę ciężko opisywać wszystkie miejsca i przygody jakie nas spotkały. Będziemy wspominali ten wyjazd bardzo długo. Zgrana paczka osób, spośród których nikt się nie spieszył, nikt nie marudził, a wszyscy się dogadują, żartują i śmieją z siebie nawzajem. Wspaniała atmosfera. Być może film, który się tworzy choć trochę odda atmosferę wyjazdu.
Na pewno był to wyjazd pełen odkryć.
Odkryliśmy, że:
- – Ludzie są zdziwieni gdy wjeżdża się im do ogródka
- – Można przejechać wiele kilometrów prawie bez powietrza
- – Jednak lepiej się jeździ na napompowanych kołach
- – Bandit i Deauville nadają się do offroadu
- – Dominator potrafi jechać szybciej
- – Można zepsuć puszkę smaru
- – Wystarczy jeden kluczyk zamiast dwóch do otwarcia obu kufrów od ponad 7 lat
oraz, że zawsze warto szukać alternatywnych dróg, bo potrafią dostarczyć wspomnień na długie lata.
Impreza zakończyła się wielkim grillem, pogaduchami i wspólną zabawą, której uczestnicy mieli okazję wylosować statuetkę motocykla. I wiecie co? Statuetka jest w Krakowie 🙂 Wylosował ją Grzegorz, organizator i inicjator tego zamieszania. Gratulujemy.
Podczas całego wyjazdu korzystaliśmy z aplikacji WeAreBikers do komunikacji. Naszym zdaniem, sprawdziła się fenomenalnie, oczywiście wszędzie tam gdzie był dostęp od Internetu.
Oczywiście zapisaliśmy ślad naszej podróży i wkrótce udostępnimy go jako kolejną wyprawę wśród naszych tras motocyklowych.
Tą wyprawą kończymy już powoli sezon. Jednak liczymy, że to co zapoczątkowaliśmy 5 lat temu, i co obecnie powoli zaczyna się rozwijać, w przyszłym roku pięknie rozkwitnie i spotkamy się z jeszcze większą ilością ludzi na wyjazdach. A najbliższy planowany to: szkolenie na torze w Radomiu. Już na początku Kwietnia. Już teraz rezerwujcie sobie czas.